W aptekach i szpitalach brakuje podstawowego leku przeciw prątkom gruźlicy. Tylko na Śląsku potrzebuje go tysiąc chorych i kilka tysięcy ich bliskich. – Jeśli go nie otrzymają w odpowiedniej dawce, sytuacja stanie się niebezpieczna – ostrzegają lekarze
W Polsce pacjentów z gruźlicą jest osiem tysięcy. Nigdzie nie mogą dostać leku. Na wyczerpaniu są także zapasy leków przeciwprątkowych w szpitalach.
Powód? Jelfa zaprzestała produkcji isoniazidu. – Chorych jest stosunkowo niewielu. Produkcja była nieopłacalna, mówi prof. Kazimierz Roszkowski, krajowy konsultant w dziedzinie chorób płuc.
Pulmonolodzy nie spodziewali się jednak, że Ministerstwo Zdrowia i inspektorat farmaceutyczny dopuszczą do sytuacji, że na miejsce isoniazidu nie zostanie zarejestrowany żaden jego zamiennik.
Isoniazidu zaczynało o brakować już przed rokiem. Teraz nie ma go już wcale. Lekarze bezradnie rozkładają ręce. – To chemioterapeutyk, od którego zaczyna się leczenie gruźlicy. Podaje się go także bliskim osób zakażonych w ramach tak zwanej chemoprofilaktyki. Musi być podawany w odpowiednio wysokich dawkach. W przeciwnym razie prątki gruźlicy mogą się uodpornić na jego działanie. Wtedy choroba stanie się bardziej niebezpieczna zarówno dla samych zakażonych, jak i tych, z którymi będą się stykać – mówi dr Kornelia Ciekalska z zabrzańskiej przychodni Pulmed.
Jak się dowiedzieliśmy, w aptekach okresowo brakuje też innych leków zwalczających prątki gruźlicy (pacjentom obok isoniazydu zapisuje się bowiem także inne leki: ethambultol, pirazinamid lub rifampicynę). Rifamazyd, lek zawierający dwa antybiotyki, jest w ogóle niedostępny. Na wyczerpaniu są także zapasy leków przeciwprątkowych w szpitalach gruźliczych.
Jedyną, jak dotąd, reakcją ministerstwa i inspektoratu na brak leków przeciwprątkowych było sprowadzenie z Czech partii leku o nazwie nidrazyd. – Choć z trudem, można go jednak dostać. Problem w tym, że skoro nie jest w Polsce zarejestrowany, nie może być refundowany chorym – mówi Stanisław Piechula, szef Śląskiej Izby Aptekarskiej.
Tymczasem pacjenci z gruźlicą i ich rodziny to na ogół bardzo ubodzy ludzie. Isoniazyd i inne zarejestrowane dotąd leki dostawali za darmo, ale za opakowanie specyfiku z Czech, o ile uda im się go znaleźć w jakiejś aptece, muszą zapłacić aż 60 zł. – Prędzej zdechnę, niż go kupię – rzucił w stronę lekarza jeden z pacjentów Pulmedu.
Okazuje się zresztą, że sytuacja, w której chorzy muszą płacić za lek na gruźlicę, jest niezgodna z prawem. – Zgodnie z ustawą o chorobach zakaźnych jej leczenie powinno być bezpłatne – mówi dr Ciekalska.
Co na to wszystko Ministerstwo Zdrowia? Pytania zadaliśmy w czwartek. W piątek otrzymaliśmy jedynie informację, że odpowiedzi zostaną udzielone w „najszybszym możliwym terminie”.
źródło: Gazeta : http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,6592267,Nie_ma_czym_leczyc_chorych_na_gruzlice.html
